Nie wiem jak to się stało,że nie doszedł ostatni mail
,ale już nie będę szukać co się stało,tylko piszę od początku.
Po tym jak przeżyłam coś,czego nie przeżyłam chyba nigdy od czasów,gdy hoduję te storczyki,to się załamałam
i odechciało mi się wszystkiego.
A to moja głupota
.Bo było zimno ,w nocy -6,a ja wystawiłam na dwór chłodnolubne masdevallie,cymbidia i drakule.
Cymbałom nic,2 drakule gdzieś mają uschnięte ze 2 listki,a wśród masdevallii pomór.Barleana raczej stracona,Harrayana2 - zostały 2 zdrowe listki.Co będę się rozdrabniać.Prawie każda straciła choćby liścia,bo w grę wchodzą i pędy kwiatowe i maleńkie przyrosty.
Ale przeżyły -5 bez szwanku.W nocy,kiedy zapowiadali -3 było -6.Wprawdzie wszystko było zabezpieczone agrowłókniną.A jednak
Jak na nie patrzę to nie wiem,co powiedzieć.
Ale na razie kontynuję sabotki.Może Was nimi zanudzam .
Armeniacum rozkwitło i wygląda tak.
Insygne var sanderae z biegiem czasu pożółkło,ale trzyma się dzielnie.
No i otworzył kwiat ten,na którego czekałam - Deperle.Jeden petalek się pomieszał z warżką,w drugim kwiatuszku szykuje się to samo,nie mam pojęcia co tego jest przyczyną.
Jeszcze jeden kwiat rozkwitł u amerykańskiego bulldoga
i mój anemiczny arystokrata - exul z łódzkiej wystawy.
Tak wyglądał zaraz po otwarciu się kwiatu.
w całości
kwiat wykształcony
Chociaż jest anemikiem,to śmiać się potrafi.
No i zbioróweczki
Następnym razem masdevallie
Miłego oglądania.